WŁADYSŁAW SKORACZEWSKI (1919 – 1980)
Wybitny śpiewak operowy i harcmistrz – wychowawca młodzieży.
Urodzony w Warszawie, maturę zdawał w Gimnazjum im. Zamojskiego. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Naukę śpiewu pobierał u znakomitego pedagoga prof. Grzegorza Orłowa. W czasie okupacji niemieckiej prowadził chór w kościele Wszystkich Świętych, walczył w Powstaniu Warszawskim.
Młodzież, z którą pracował, uwielbiała go. Troszczył się i wychowywał na przyzwoitych ludzi. To on był twórcą i założycielem Chóru Harcerskiego, który z czasem przekształcił się w kilkusetosobowy Centralny Artystyczny Zespół Związku Harcerstwa Polskiego z siedzibą w Teatrze Wielkim. Chór ten wielokrotnie występował w przedstawieniach operowych Teatru Wielkiego. W 1945 roku, w momencie, gdy dyrekcję pierwszego powojennego Teatru m. st. Warszawy (dziś Powszechny) przy ul. Zamoyskiego 20 i Teatru Małego przy ul Marszałkowskiej, róg Hożej, przejmowali po Janie Mrozińskim Eugeniusz Poreda wraz z Andrzejem Krasickim. Zrodziła się wtedy myśl stworzenia namiastki teatru operowego, w ocalałym częściowo, przedwojennym Teatrze Malickiej przy ul. Marszałkowskiej 8 (dziś Rozmaitości).
Kierownikiem tej placówki mianowany został brat dyrektora Poredy, znakomity śpiewak bas Kazimierz Poreda. Wśród ośmiu zaangażowanych przez niego solistów znalazł się młody, pełen pasji Władysław Skoraczewski. Warszawa wyglądała wtedy żałośnie. Ruiny i zgliszcza. Ale warszawiacy wierzyli, że odbudują to miasto. I odbudowali.
Przygotowanie i zorganizowanie czegokolwiek w takich warunkach graniczyło niemalże z cudem. Aby przygotować premierę, trzeba było najpierw zabrać się do odgruzowania. Toteż wszyscy pracownicy teatru, jak jeden mąż, ciężko pracowali fizycznie, zanim odbyło się otwarcie Sceny Muzyczno-Operowej i premiera dwóch jednoaktowych oper „Verbum Nobile” Moniuszki i „Pajaców” Leoncavallo.
Pierwsze operowe przedstawienie w zburzonej Warszawie odbyło się 4 grudnia 1945 r. O tym niezwykłym wydarzeniu pisały dzienniki całego świata i informowały, że Warszawa żyje. Władysław Skoraczewski debiutował rolą Wieśniaka w „Pajacach”. I choć była to partia niewielka, wyróżniał się pięknie brzmiącym basem. Potem dostawał coraz poważniejsze zadania. Śpiewał Bonzo w „Madame Butterfly” Pucciniego, Wagnera w „Fauście” Gounoda, Pana Pege’a w „Wesołych kumoszkach z Windsoru” Nicolaia, Micha w „Sprzedanej narzeczonej” Smetany oraz Robina w „Królu włóczęgów” Rudolfa Firmla. I to wszystko zrealizowane zostało na niewielkiej scenie przy ul. Marszałkowskiej 8. Dzisiejsi dyrektorzy tłumaczą, że nie mogą rozwinąć skrzydeł, bo dysponują za małą przestrzenią, która w tej chwili jest dwu-, a nawet trzykrotnie większa niż wtedy. Po przeniesieniu się Sceny Muzyczno-Operowej do sali Romy przy ul. Nowogrodzkiej i zmianie nazwy na Operę Warszawską – Władysław Skoraczewski pozostał solistą, śpiewając między innymi takie parte, jak Zarecki w „Eugeniuszu Onieginie” Czajkowskiego, Figaro w operze Mozarta, Benoit w „Cyganerii” Pucciniego, Podczaszyc w „Hrabinie” Moniuszki, Narumow w „Damie pikowej” Czajkowskiego i tytułową partię w „Don Pasquale” Donizettiego. Potem już po odbudowie Teatru Wielkiego na pl. Teatralnym śpiewał partie basowe w „Diabłach z Loudun” Pendereckiego i w „Katarzynie Izmajłowej”. Od listopada 1965 roku został etatowym solistą Teatru Wielkiego. W samym tylko okresie lat 45-76 wystąpił w 80 operach, śpiewał ponad 3000 razy w 67 partiach (sam Dziemba w „Halce”239 razy). W roku 1976 świętował swoje 30-lecie pracy artystycznej partią Bartola w „Cyruliku sewilskim” Rossiniego.
Zmarł 2 stycznia 1980 roku.
Większość z nas to wychowankowie Druha „Władka”, któremu zawdzięczamy wielką pasję oraz miłość do muzyki. Zawsze będzie w naszych sercach!